Rozedrzeć serce. O co chodzi???
To właśnie tam, gdzieś głęboko, w środku. Gdzie dokładnie? Ty wiesz. Sumienie masz takie, że pokazuje co i gdzie… Jest czas, aby coś z tym zrobić. Kolejna szansa czterdziestu dni. Gdybyś miał kogoś bliskiego, na kim ci zależy i wiesz, że „zawaliłeś”, że go zraniłeś albo nie wywiązałeś się z czegoś – to przez czterdzieści dni zajechałbyś na koniec świata, aby się z nim spotkać… porozmawiać…wytłumaczyć…. Gdy ktoś się zdecyduje na taki krok, wtedy dzieją się najpiękniejsze chwile w życiu. Momenty, które dają radość i sens.
Tu jest Bóg. A z Nim nie da się nic na pokaz. Z Nim trzeba się spotkać osobiście. Twarzą w twarz. Ty i On.
Może najpierw dobrze by było uświadomić sobie, że to jest Bóg. Twój Stwórca i ten, który dał za ciebie swoje życie. Dał, bo kocha. A nie musiał. Teraz czeka na twój ruch. Do pojednania potrzeba dwóch stron. On już dał swoje życie za ciebie. Rozdarł swoje serce.
Albo zostawisz to, tak jak jest i będziesz udawał, że wszystko jest dobrze, albo się ruszysz. I coś z tym zrobisz.
Czterdzieści dni. One miną. Jak zawsze. Mogą minąć tak po prostu. Albo też nie!!! Chodzi o to, aby się z Nim spotkać. Może coś szczerze Mu powiedzieć. To jest pierwszy krok w stronę pojednania. Potem już sam będziesz czuł, że trzeba coś zmienić. W relacji z Nim… z ludźmi…
W sakramencie pojednania On dotyka, uwalnia, przebacza.
Nawrócenie – to ponowne spotkanie. A reszta – to trwanie w miłości. Nowe życie z Ojcem, który widzi w ukryciu i chce oddać…
Po to jest post.