Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. (J 10,1-10)
Minęła Niedziela Dobrego Pasterza. Zaczęliśmy w tym tygodniu mocniej modlić się o powołania…
Na ile ten czas został potraktowany przez nas, ludzi idących za Chrystusem, w sposób ważny i konkretny. Ważny dla mnie. Tak bardzo osobiście. W moim tu i teraz. Żeby nie było tak, że szedł sobie Pasterz, oczywiście jako pierwszy, a my za Nim. Przecież inaczej być nie może… Niby wszystko w porządku. Czy nie bywa jednak czasem tak, że maszerujemy po swojemu, po własnych drogach, tak jak nam najwygodniej.
Fakt, modlimy się o powołania. Może ktoś tam się zdecyduje… Nawet może odmówimy razem jakiś „paciorek” w tej intencji… Iść drogą za Dobrym Pasterzem to niekoniecznie oznacza, że muszę zamknąć się w klasztorze czy seminarium. Nie chodzi też o to, aby bezmyślnie maszerować w jakimś niezorganizowanym tłumie.
Wiara – to nie tylko nasza prywatna sprawa. To jest droga z innymi. Nie na oślep oczywiście. I nie bezmyślnie. Chodzi o to, aby zawierzyć. Jezus – to nie jakiś sobie „pasterzyk”, który gdzieś tam sobie idzie. Nie. On za to daje swoje życie. Za owce. Bo kocha. Tutaj chodzi o miłość. Miłość Boga. Jego głos jest miłosnym zaproszeniem do wspólnej drogi. Nieważne czy jesteś mężem, żoną, studentem, księdzem, siostrą zakonną… Nieważne… On mówi do Ciebie. Prosi: „Pójdź za Mną!” Bo Cię kocham.
Jeśli chcesz, możesz posłuchać tego głosu i wraz z innymi podążyć w kierunku, który doprowadzi cię do bycia z Bogiem. Jeśli chcesz…
Co znaczy dla ciebie iść za Chrystusem?
Kiedyś, pielgrzymując do Santiago de Compostela, zrobiłem te zdjęcia. W tamtym momencie myślałem tylko o Niedzieli Dobrego Pasterza…..