Wczoraj obchodziliśmy święto Matki Bożej z Lourdes. Jest Ona patronką jednej z ośmiu kaplic dojazdowych w mojej nowej parafii w David. Podczas odpustu wróciły wspomnienia z lat mojej młodości. Zaraz po święceniach kapłańskich, w roku 2005, pojechałem do Francji, do Lourdes, gdzie ofiarowałem jedną z pierwszych Eucharystii w moim życiu.
Targały mną wówczas mieszane uczucia. Z jednej strony moje serce dotykała niezwykła przestrzeń sacrum, ale z drugiej odpychał wszechobecny kicz związany z handlem dewocjonaliami. Jednak samo miejsce objawień, jak też świątynia i sprawowana w towarzystwie wielu prezbiterów Eucharystia, pozwoliły na głębokie przeżycie spotkania z Matką Bożą. Wtedy powierzałem Jej drogę mojego misyjnego kapłaństwa.
Obecnie, po wielu latach od tamtego wydarzenia, znalazłem się, jak to określił mój bratanek, „z drugiej strony planety”. Zupełnie inne miejsce i zupełnie inny etap w życiu. Zostałem mianowany proboszczem parafii pod wezwaniem Słowa Bożego na peryferiach miasta David, które położone jest na pograniczu Panamy i Kostaryki. 11 lutego 2022 roku, gdy celebrowaliśmy odpust w jednej z parafialnych kaplic pod wezwaniem Matki Bożej z Lourdes, poczułem w sercu, że rozpoczyna się jakiś nowy etap w moim życiu związany z tą parafią i misją. Tak jak wtedy w Lourdes, podobnie i dzisiaj, powierzyłem Maryi tę nową misję, ludzi, których tutaj spotkam i drogę, którą razem z nimi będę przemierzał.
Jak wyglądało święto Matki Bożej z Lourdes w mojej parafii? Przed Mszą świętą miała miejsce samochodowa procesja, tzw. „karawana”, w której wraz z figurą Matki Bożej z Lourdes, przy akompaniamencie klaksonów, głośnej muzyki i wystrzałów petard objeżdżaliśmy całą okolicę, zawiadamiając w ten sposób wszystkich mieszkańców, że rozpoczął się właśnie odpust. Przejeżdżaliśmy obok pięknych, jednorodzinnych, nowo wybudowanych domów, należących do ludzi, którzy niedawno się tutaj osiedlili. Spotykaliśmy całe rodziny, dzieci i starców, którzy z radością wychodzili przed swoje domy, pozdrawiając pielgrzymującą przez miasto Maryję.
Niestety, w naszej kaplicy pojawiła się jedynie niewielka grupka wiernych licząca zaledwie kilkadziesiąt osób. Biorąc pod uwagę wielotysięczną liczbę mieszkańców tej części parafii, to zaledwie kropla w morzu. Po drodze spotykaliśmy też ludzi obojętnych, niekiedy zadziwionych, zajętych swoimi codziennymi obowiązkami. Miałem wrażenie, że chrześcijaństwo, nasz katolicki świat i kult Matki Bożej, nie miały dla nich większego znaczenia. Zauważyłem też na twarzach niektórych spotkanych osób śmiech i politowanie. To z pewnością ludzie zaangażowani w miejscowe sekty. Matka Boża jakoś szczególnie ich drażni. Jako nowy proboszcz jechałem wraz z figurą Matki Bożej i modliłem się, abym, przy Jej pomocy, potrafił jakoś ewangelizować ten otaczający mnie niełatwy, a nawet wrogi świat. Razem z przybyłymi parafianami ofiarowaliśmy Bogu przepiękną uroczystą Eucharystię. Podczas tej celebracji uświadomiłem sobie, że według objawień w Lourdes, Maryja zaprasza nas wszystkich do wpatrywania się w ukrzyżowanego Chrystusa i łączenia z Nim naszych cierpień. Ma to szczególną wartość, kiedy modlimy się o nawrócenie i zbawienie dla innych. Maryja prosiła w Lourdes o modlitwę na różańcu. Ta modlitwa ma wielką moc. Ona, Niepokalanie Poczęta, jest Matką Jezusa Boga i naszą Matką. Jest królową nieba i stamtąd nie przestaje troszczyć się o nas wszystkich. Całym sercem modlę się do Niej za was, prosząc jednocześnie o modlitwę za mnie.