Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. (Mt 28,8-15)
Chrystus zmartwychwstał! W ciągu ostatnich dni te słowa brzmią w uszach bardzo często. Co wynika z tej prawdy? Jak przeżywana Pascha wpływa na życie? Tak konkretnie na twoje życie.
Kiedy czytamy obie Ewangelie i tę z Niedzieli Zmartwychwstania, i z poniedziałku – dostrzegamy w nich pewne skrajne doświadczenia, odmienne emocje, reakcje. Chociażby kobiety, które wracają od pustego grobu, czują jednocześnie bojaźń i radość (por. Mt 28, 22). Wyobraźcie sobie, że idziecie na cmentarz, do grobu ukochanej osoby. Jest jeszcze ciemno, dzień zaledwie świta, a tam widzicie pusty grób i anioła, który do was coś mówi. Nie ma ciała ukochanego człowieka, za to jest ktoś nieznany, obcy, dziwny. Pierwsza reakcja to – strach i ucieczka. I wtedy spotykacie tę zmarłą osobę, która mówi: Nie bójcie się (Mt 28, 10). Dotykacie jej, przytulacie się i strach mija. Pojawia się radość, która przenika całe serce i sprawia, że już nie idziecie, tylko biegniecie, fruniecie, by tą radością, że ukochana osoba żyje, podzielić się z innymi. Mieszanina skrajnych uczuć.
Tekst dzisiejszej Ewangelii również zawiera jakby dwie zupełnie różne części. Nieoczekiwanie od opisu spotkania zmartwychwstałego Jezusa z kobietami, przechodzi do intrygi arcykapłanów. Ten sam fakt: zmartwychwstanie Jezusa – staje się dla nich źródłem manipulacji i kłamstwa. Znowu skrajność.
Równie skrajnie emocje i doświadczenia targają Piotrem. Ten, który deklaruje, że nigdy nie zdradzi Jezusa, że przetrwa czas próby nawet wówczas, gdy wszyscy inni się Go wyprą, zdradza Jezusa jeszcze tej samej nocy. Mówi: Nie znam Go (Łk 22,57) niejako wywołany do tablicy przez służącą, czyli zwykłą, prostą kobietę. Warto pamiętać, że w tamtej kulturze kobieta nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Piotr się boi jej słów i ich konsekwencji. Wypiera się Jezusa aż trzy razy ze zwyczajnego, ludzkiego strachu.
Jednak w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr jest już zupełnie innym człowiekiem. Ten, który wypiera się Jezusa przed grupką ludzi, pięćdziesiąt dni później mówi do mieszkańców Jerozolimy odważnie: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście (Dz 2,22-23). Nazywa rzeczy po imieniu, nie ma w nim lęku. Czemu? Bo gorzko zapłakał nad swoją zdradą, poznał prawdę o sobie i zaufał Jezusowi. Bo mimo zdrady, nie przestał Jezusa kochać. A Jezus ani na chwilę nie przestał kochać Piotra. To miłość jest siłą, która przemienia. Jedyną siłą. Przemienia strach w głęboką radość, przemienia zdrajcę w człowieka, który oddaje życie za prawdę, którą głosi. Niekiedy dzieje się to szybko jak u kobiet u grobu Jezusa, gdy emocje przeradzają się niemal gwałtownie. Niekiedy trzeba czasu, jak u Piotra. Czasu, by prawdę o swojej nędzy powierzyć Jezusowi, by On to przemienił.
I jeszcze jedna myśl wynikająca z dzisiejszej Ewangelii. Jezus Zmartwychwstały mówi do kobiet, by zaniosły apostołom nowinę: Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą (Mt 28,10). Czym dla nas jest ta Galilea? To nasza codzienność. W niej mamy zobaczyć Jezusa. On zapowiada, że jest, żyje i działa w naszej szarej codzienności, która bywa niekiedy trudna. Szczególnie teraz. Wielu z nas nosi w swoim sercu lęk o zdrowie, o swoją przyszłość. Wielu z nas przeżywa doświadczenie straty, śmierci kogoś kochanego. Jezus jest bardzo blisko tych, którzy płaczą; którzy sobie zupełnie nie radzą z tym, co ich spotyka. On jest Tym, który powstał ze śmierci do życia, pokonał wszelkie ciemności, każdą śmierć. W Nim jest życie. W Nim ukryte jest również twoje konkretne życie, z jego skrajnymi odcieniami, doświadczeniami. Szukaj Jezusa w twojej „Galilei”, staraj się zobaczyć Jego znaki, Jego dyskretną obecność w tym, co teraz przeżywasz. Jego miłość ma moc pokonać każdą śmierć.
Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim (Dz 2,24). Życie tych, których teraz tak często żegnamy na cmentarzach, nadal trwa ukryte w Jezusie. Wszak – jak słyszymy w prefacji o zmarłych – życie nasze zmienia się, ale się nie kończy.
Może po wielkopostnych wyrzeczeniach przyszedł czas na „wielkanocne postanowienie” – by całym sercem szukać Jezusa w swojej historii życia. Wszak On sam obiecał, że zobaczysz Go w swojej codzienności. Popatrz na swoje życie oczami dobrego Boga; Boga, który śmierć przemienia w życie, a smutek w radość.
Słowo „witajcie”, które dzisiaj słyszymy z ust Jezusa tłumaczone jest także jako: „radujcie się”. Niech ta radość – niekiedy mimo wszystko – zamieszka w waszych sercach i pozwala ufać, że Jezus, który dla ciebie umarł i zmartwychwstał, nieustannie działa w twoim życiu.