Czytania
Pan mówi: „Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem judzkim nowe przymierze. Nie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich władcą, mówi Pan. Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach, mówi Pan: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: „Poznajcie Pana”. Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał”. (Jr 31,31-34)
Bracia: Chrystus głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają. (Hbr 5,7-9)
Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec. Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”. Wtem rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i znowu uwielbię”. Tłum stojący usłyszał to i mówił: „Zagrzmiało!” Inni mówili: „Anioł przemówił do Niego”. Na to rzekł Jezus: „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć. (J 12, 20-33).
Rozważanie
Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem (Jr 31,33). Tak brzmi obietnica nowego przymierza Boga z ludźmi. Zostanie ono umieszczone w głębi serca każdego odkupionego człowieka. Wszyscy będą mogli „poznać” Pana. W języku biblijnym słowo „poznać” oznacza intymną relację, wyjątkowe doświadczenie bliskości. Ta niezwykła bliskość będzie możliwa, ponieważ Pan przebaczy nam wszystko to, co złe, odpuści grzechy.
W drugim czytaniu autor listu do Hebrajczyków wskazuje już bardzo precyzyjnie na Chrystusa, który poprzez swoje cierpienie i uległość woli Ojca wybawi człowieka od śmierci. Zaznacza jednak na koniec tego fragmentu, że Jezus stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają (Hbr 5, 9).
Otrzymujemy zatem dzisiaj dwie ważne wskazówki: staraj się poznać Jezusa i słuchaj Jego słów. Tylko tak można zbudować prawdziwą, trwałą relację.
Ewangelia opowiada o podobnym zdarzeniu. Grecy, którzy przybyli do Jerozolimy na święto, chcą ujrzeć Jezusa. Proszą o pomoc apostoła Filipa, a gdy on razem z Andrzejem mówi o tej prośbie Jezusowi, słyszy zaskakującą odpowiedź. Jezus wyjaśnia, czym jest prawdziwe spotkanie. Poznanie i słuchanie Jezusa nie może odbywać się tylko przy jakiejś okazji, choćby była ona bardzo ważna. Spotkanie Jezusa, poznawanie Go, słuchanie Jego słów wymaga zaangażowania. To podjęcie konkretnej służby i to na całe życie. Jezus dzisiaj mówi: A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec (J 12,26).
W ten sposób zostajemy zaproszeni przez samego Jezusa do szczególnej bliskości i służby. On poprzez swoje „wywyższenie”, czyli śmierć na krzyżu, chce nas wszystkich przyciągnąć do siebie. Nie wiemy, co się dalej stało z owymi Grekami, którzy starali się zobaczyć Jezusa. Być może Go zobaczyli, zaspokoili ciekawość, a potem wrócili do domu i żyli tak, jakby nic ważnego się nie wydarzyło. Możliwe jednak, że był to dla nich przełomowy moment, początek zupełnie innej, nowej drogi. Może ujrzeli w Jezusie Boga, a w Jego słowach, odnaleźli głęboki sens swojego życia.
Jezus mówi dzisiaj o służbie. Zastanawiałem się, o jaką służbę może chodzić? Z pomocą przyszedł mi św. Ignacy Loyola, który umieścił na początku swych „Ćwiczeń duchowych” fragment zatytułowany „Zasada i fundament”: Człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją. Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka i po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony.
Jeżeli więc służba Bogu jest dla mnie fundamentem, to powinno być ono w mojej hierarchii najważniejsze, bezinteresowne i radykalne, aż do zaparcia się siebie, bo takim Sługą był Jezus. Tę hierarchię wartości można by ustawić następująco: Bóg i więź z Nim, zgodnie z powołaniem i stanem, w jakim je realizuję, potem praca, zaangażowanie społeczne, rozrywka, wypoczynek. Tak rozumiana służba staje się formą naszej relacji z Bogiem. Wtedy już nie ma żadnych granic i staje się tak, jak mówi Jezus w Ewangelii: gdzie jest On, tam jest też i sługa. Każda chwila życia staje się służbą. Służymy Bogu, swojemu małżonkowi, rodzinie; służbą jest praca wykonywana na rzecz innych, a w końcu służymy także sobie. Wprawdzie znajduję się na końcu tej hierarchii, a moje życie staje się w pewnym sensie „obumieraniem”, ale wydaję owoc. Jeśli nie obumieram, nie wydaję owocu. Jeżeli ten porządek ustawię odwrotnie, czyli: ja, moja rodzina dla mnie, moje kapłaństwo dla mnie, moja praca dla mnie, święta dla mnie etc. etc. – to efekt będzie mizerny. Mam być darem dla innych, tylko wtedy moje życie przyniesie owoc.
Zbliża się Wielki Tydzień. Zapewne w jakiś sposób będziesz uczestniczył w tych wydarzeniach. Będziesz mógł być świadkiem sacrum tych świąt, czyli Misterium Paschalnego i w sposób szczególny być blisko Tego, który chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają (Hb 5,7). „Będziesz mógł…”, ponieważ z drugiej strony pojawi się fascynujący, kuszący świat – przygotowania do świąt, praca, Internet, konsumpcja, goście, wolny czas… To ty wybierzesz sposób przeżywania tych świąt.
Co będzie dla ciebie najważniejsze? To wszystko, o czym wcześniej wspomniałem, jest ważne i potrzebne. Jednak powinno zostać ustawione we właściwej kolejności. Ważne, aby nie zdominował nas „władca tego świata” (por. J 12,31); by wszystko, co będziemy przeżywali, zostało ustawione na solidnym fundamencie, którym jest Jezus. Wszystko inne – jak poucza św. Ignacy – zostało stworzone po to, nas do Niego prowadzić.