W minioną niedzielę – 25.10.2020 r. w naszym domu w Rzymie gościliśmy kardynała Luisa Antonia Taglego – prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, który razem z nami świętował zakończenie Światowego Tygodnia Misyjnego. W poprzednich latach tradycyjny Dzień Misyjny w naszym Collegio del Verbo Divino w Rzymie był okazją do wielokulturowego spotkania różnych grup, wśród których pracują nasi współbracia. Z powodu pandemii i koniecznych ograniczeń sanitarnych w tegorocznych uroczystościach wzięli udział tylko bracia mieszkający w naszym rzymskim domu.
Kardynał Luis Antonio Gokim Tagle urodził się i wychował w Manili na Filipinach. Tam odkrył swoje powołanie i w 1982 r. przyjął święcenia kapłańskie. Był arcybiskupem Manili. Obecnie jest kardynałem, Prefektem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów (Propaganda Fide). Urzekła mnie jego niezwykła osobowość, ogromna pokora i serdeczne słowa, które skierował wprawdzie do misjonarzy, ale mogą one być wskazówką dla każdego człowieka. Dlatego postanowiłem się z wami podzielić homilią, którą nam wczoraj wygłosił.
Drodzy Bracia i Siostry!
Dziękujemy Bogu za możliwość spotkania na tej Eucharystii. Jednocześnie dziękujemy za tę szczególną celebrację u oo. Werbistów, która jest przedłużeniem świętowania Światowego Dnia Misyjnego połączonego z obecnością Waszego zgromadzenia na całym świecie. Bardzo wam za to dziękuję.
Tematem, który został zaproponowany przez Ojca Świętego na tegoroczny Światowy Dzień Misyjny są słowa Oto ja! Poślij mnie (Iz 6,8). Rozmawiałem z Papieżem jeszcze przed publikacją tych słów. On doskonale wiedział, że na pracę misyjną składa się wiele bardzo różnych podejmowanych przez misjonarzy wysiłków. Jednak Ojciec Święty pragnął dotknąć fundamentów, czyli czegoś, co zawsze, bądź prawie zawsze, jest gdzieś dobrze ukryte, a jest nią głęboka relacja, związek pomiędzy Panem, który powołuje a misjonarzem, który odpowiada z całą gotowością. Taka jest rzeczywistość misji, pewien dramat wewnętrzny, fundament, bez którego nie istnieje prawdziwa misja. Misja jest naszą tożsamością, jest nią nasza duchowość i nasze życie połączone zawsze z Jezusem, który powołuje i wzywa. Ile razy w ciągu każdego dnia mnie powołuje, tyle razy Mu odpowiadam.
Dzięki Bogu, czytania tej niedzieli dotykają również fundamentu chrześcijańskiego życia. Jeden z faryzeuszów, doktor prawa, zadał Panu pytanie, aby wystawić Go na próbę, aby chwycić Go pułapkę. Ale właśnie dzięki temu pytaniu Jezus wyjaśnił nam wiele rzeczy. Według interpretacji judaistycznej dziesięć przykazań wyraża się w ponad sześciuset przepisach i normach prawa. Ten doktor prawa chciał wiedzieć, czy Jezus zna te przepisy. Miał nadzieję, że może odsłoni swój brak znajomości tradycji prawnych Mojżesza i proroków. Odpowiedź Jezusa pokazuje, że oczywiste jest Jego zakorzenienie w swojej tradycji. Najpierw zacytował Księgę deuterokanoniczną: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a potem zaraz Księgę Kapłańską: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Drugie przykazanie jest podobne do pierwszego. Według Jezusa Chrystusa są to dwa, podobne, zawsze połączone ze sobą przykazania. Od nich zależy zawsze całe Prawo i Prorocy. Jest to fundament. Fundament życia. Fundament tożsamości każdego, kto należy do świętego Ludu Bożego. Jest to fundament życia chrześcijańskiego. A ja chciałbym dodać – to fundament misji chrześcijańskiej. Na misjach spotykamy tyle różnych wyzwań, ale według mnie, zgodnie z moim doświadczeniem, taką próbką służby ludziom jest powód naszej obecności pośród nich. Ludzie szukają fundamentu naszego poświęcenia i oddania.
Podczas mojej pierwszej wizyty pośród uchodźców z ekipą Caritas Internationalis w Libanie, w obozie poza Bejrutem wszyscy uciekinierzy, w stu procentach, byli muzułmanami. Szef tego obozu, jakiś ich patriarcha skierował do mnie słowa przywitania i zadał pytanie: Wy, chrześcijanie, wy z Caritasu, dlaczego jesteście tutaj z nami? Wy nie jesteście muzułmanami, więc dlaczego przywozicie jedzenie, wodę, lekarstwa? Jaki jest powód waszej obecności między nami? Czułem, że on otworzył mi drzwi, aby głosić Ewangelię. Powiedziałem: Mój Nauczyciel nauczył mnie kochać wszystkich. Nie tylko tych, którzy należą do mojej grupy, ale wszyscy są moimi braćmi i siostrami, moimi bliźnimi. Ten człowiek bardzo się zadziwił, że fundamentem nie jest jakaś ideologia, lecz Osoba. Osoba, która powołuje, aby kochać Boga. Kochać całym naszym jestestwem, całym sercem, całą duszą i całym umysłem. To nie jest przykazanie. Jest to odpowiedź dana Bogu, który najpierw nas ukochał, pomimo naszej słabości. Jest to prawdziwa miłość – miłość totalna, całkowita, która wymaga również totalnej i całkowitej odpowiedzi. Miłość wszechogarniająca, która obejmuje całą osobowość misjonarza. Pan nie powołał nas w 20% albo w 50% czy, od czasu od czasu, w 98 %. Pan kocha nas zawsze w sposób totalny. I nasza odpowiedź jest również totalna i całkowita. Kiedy my kochamy w sposób wszechogarniający, zmienia się nasza wizja rzeczywistości. Wraz z ofiarowaniem siebie Panu, który jest Miłością, zmienia się nasza wizja innych i całego stworzenia.
W pierwszym czytaniu obcokrajowcy, emigranci nie są uważani przez Żydów za bliźnich. Są tymi „innymi”. Wdowy, sieroty niemal nie są uważane za osoby. Jednak w oczach Boga są kochanymi osobami, podobnie jak dłużnicy. Kiedy ktoś pożyczył ode mnie pieniądze, kiedy ktoś potrzebuje mojego płaszcza, ja, pełen współczucia Boga, mam mu pożyczyć, dać mu to odzienie na noc. Sprawiedliwość w oczach Pana nie jest wyrażeniem abstrakcyjnym, lecz aktem miłości współczującej. Dlatego ten, który kocha Pana, kocha też osoby, które kocha On. Stają się one moim bliźnim. Moim bratem i siostrą.
Te dwa przykazania są zawsze połączone. Jedno jest zawsze wyrażeniem drugiego. I jedno jest zawsze potwierdzeniem drugiego. Miłość Boga i moja odpowiedź na miłość Boga sprawiają, że jestem dobrym bliźnim, bratem dla innych. Zwłaszcza kiedy świat nie uważa ich za pełnoprawne osoby, ponieważ są to biedni, cierpiący, uciekinierzy, obcokrajowcy, emigranci z przymusu.
Chciałbym wierzyć, że fundamentem naszych misji jest Jezus Chrystus. Zwłaszcza fundamentem misji zgromadzenia, które w nazwie ma Słowo Boże – Jezusa Chrystusa. Kiedy potrzeba wytłumaczyć fundament waszej misji, zawsze jest nim bardzo proste słowo: Jezus Chrystus. Oblicze Miłości Boga. Miłość, która stała się Ciałem. Miłość, która nie pozostaje w niebie. Miłość, która zawsze szuka bliźnich i wyraża się nie tylko w formie pomocy charytatywnej, ale w solidarności, w dzieleniu życia z innymi. Wyjaśnienie jest proste: to miłość.
Dla mnie ta wizja, tematyka Światowego Dnia Misyjnego, pragnienie Ojca Świętego oraz dzisiejsze czytania ukazują prawie mistykę. To niemal mistyczne doświadczenie misji jest ostatnio fundamentem naszych wysiłków i ofiar dla Kościoła, dla Ewangelii, dla innych.
Zakończę słowami św. Pawła z listu do Tesaloniczan, z drugiego czytania. Dziękował on Panu i wspólnocie z Tesalonik, ponieważ nawróciła się od bożków do Boga. Częścią naszego świadectwa misyjnego jest ukazanie oblicza żyjącego Boga poprzez jakość naszych słów, naszej służby, naszych działań charytatywnych. Mamy pokazać prawdziwego Boga, ponieważ pokusą świata, nie tylko współczesnego, ponieważ była to zawsze pokusa ludzkości, jest służba bożkom. Fałszywym bożkom. Kiedy my adorujemy fałszywego boga, który nazywa się pieniądz, kiedy kochamy pieniądz tak, jak boga od razu zmienia się nasza relacja z innymi. Poświęcamy, składamy w ofierze ludzi, aby służyć bogu, który nazywa się pieniądz. Kiedy ambicja zamienia się w naszego boga… (ha…. kiedy będzie następna kapituła generalna…., dwa lata, cztery lata…, kiedy będzie… czas biegnie szybko, muszę przygotować się teraz!!!). Przez te cztery dni kapituły, gdy służymy bożkowi, który nazywa się ambicja relacje wspólnoty, relacje między braćmi od razu się zmieniają. Kiedy bożkiem jest popularność czy bycie znanym celebrytą, to każdy akt, każda myśl, musi służyć temu bożkowi sławy. Mój obraz, moja sława… to zmienia relację z innymi.
Fundamentem służby dla innych, zwłaszcza biednych, jest adoracja prawdziwego Boga. Modlę się za Was i z Wami. Moim pragnieniem i marzeniem jest, aby zobaczyć każdego werbistę jako człowieka najbardziej kochającego Boga. Aby to była miłość z pasją. Chciałbym widzieć werbistę wypalonego miłością Boga. A ponieważ jest wypalony miłością Boga, zamienia się w sługę światła dla bliźnich, opuszczonych, cierpiących.
Kiedy świat zapyta, dlaczego robicie te rzeczy? Dlaczego pozostawiłeś swoją rodzinę, ojczyznę, dlaczego pozostawiłeś swoją karierę? Oczekujemy, że wy, tak jak Jezus, będziecie mieli prostą odpowiedź: bo kocham Boga żyjącego, a w Nim kocham bliźnich. On mnie zawołał, a ja opowiedziałem: Oto jestem! Poślij mnie!