Posted on

Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego… (Mt 4,12-23)

W minioną niedzielę słyszeliśmy, że Pan Jezus „osiadł” w Kafarnaum. Często wcześniej gdzieś tam przechodził, kogoś spotykał, uzdrawiał i szedł dalej. A tu nagle osiadł. Pozostał długo. Może to dla nas znak, aby ze Słowem z niedzieli pobyć jeszcze trochę? Nie pędzić. Osiąść z nim.

Lud, który siedział w ciemności ujrzał światłość wielką. Jezus jest światłem. Wyszedł na pogranicza, do Galilei Pogan. Idzie tam, gdzie jeszcze nie poznano Pana Boga. Kiedy dowiedział się o uwięzieniu Jana Chrzciciela, nie szukał źle pojętego heroizmu, ale wycofał się do Galilei.

I tam właśnie powołał uczniów. Czyni to nie po raz pierwszy. Jest cierpliwy. Przychodzi i prosi człowieka, by zechciał Go naśladować.

W ten sam sposób Jezus chce przychodzić do nas. Wejść w te miejsca, sytuacje i relacje, które są naszymi słabościami, ograniczają nas, są pozbawione Bożej miłości. Musimy Mu zaufać. Po prostu. Pozostawić nasze łodzie i sieci, czyli to wszystko, co chcemy „złowić” tylko dla siebie czy rozwiązać jedynie własnymi siłami.

Pewnie też mamy swoje Galilee Pogan… pogranicza… miejsca bez Boga…

Czy masz świadomość, że Jezus chce tam wejść?

A może to jest właśnie ten dzień… ten  tydzień, aby – tak jak apostołowie – ruszyć za Nim?