Posted on

Czytania

Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i aby miłować imię Pana i zostać Jego sługami – wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją świętą górę i rozweselę w moim domu modlitwy. (Iz 56, 1)
Będąc apostołem pogan, przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w nadziei, że może pobudzę do współzawodnictwa swoich rodaków i przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia. (Rz 11, 13-15)
Jezus podążył w okolice Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! (Mt 15, 21-22)

Rozważanie

Zapewne wróciłeś już z niedzielnej Mszy Świętej. A może już od jakiegoś czasu na nią w ogóle nie chodzisz? Dzisiaj podczas Eucharystii Bóg kolejny raz wypowiedział swoje Słowo. Wszystkie trzy czytania dotykają „cudzoziemców”. Izajasz mówi o nich w pierwszym czytaniu. W drugim Paweł nazywa ich „poganami” i chlubi się z tego, że to właśnie im posługuje. Zaś Jezus idzie w okolice Tyru i Sydonu, a tam woła do Niego kobieta z Kanaanu. Pewnie od razu pomyślisz, że przecież ciebie to w żaden sposób nie dotyczy.

Izajasz jednak mówi o cudzoziemcach, którzy przyłączyli się do Pana, ażeby mu służyć i miłować Jego imię. Takie przyłączenie sprawia, że Jego dom, staje się ich radosnym wspólnym mieszkaniem. Należy zatem zadać sobie pytanie: Kto w takim razie w tych czytaniach staje się prawdziwym cudzoziemcem? To nie jest już kwestia granic terytorialnych. Teraz od ciebie zależy, czy będziesz domownikiem, czy cudzoziemcem. Jeśli nie zrealizujesz tego, do czego zachęca Izajasz, czyli nie zachowujesz prawa Bożego, nie przestrzegasz sprawiedliwości, pozostawiłeś sprawy twojego zbawienia i już o nie wcale nie zabiegasz; ponadto, jeśli nie służysz Bogu i przestałeś Go kochać, bo już się Nim nie interesujesz, to sam, z własnego wyboru wybierasz „emigrację”. Zatrzymaj się, posłuchaj tego słowa i zastanów się nad swoja tożsamością. Kim tak naprawdę jesteś? Może już stałeś się poganinem? Człowiekiem, który naprawdę nie zna już Boga i żyje poza Jego domem, którym jest Kościół. Może – świadomie lub nieświadomie – dokonałeś takiego wyboru.

Najważniejsze dzisiaj jest to, aby stanąć w prawdzie. Paweł, zwracając się do takich ludzi, pisze swojej o nadziei, że może pobudzi ich do współzawodnictwa i, przynajmniej niektórych, doprowadzi do zbawienia. Mówiąc inaczej, chodzi mu o to, abyś z oddalonego kibica stał się zawodnikiem. A to wszystko dlatego, że Bóg wszystkim chce okazać swe miłosierdzie. To tak jakby trener z Champions League zaprosił cię teraz do pierwszego składu. Na dodatek jest to już gra o finał. Zrobił to nie dlatego, że taki dobry z ciebie zawodnik i świetnie grasz w piłkę, ale ponieważ bardzo cię kocha i chce, abyś zdobył to najważniejsze trofeum. On wie, że to jest możliwe. Oczekuje teraz twojej decyzji, powrotu i współpracy w tym najpiękniejszym projekcie życia, jakim jest twoje zbawienie. Powiesz, że się nie nadajesz? Paweł w drugim czytaniu ma dla ciebie kolejną dobrą nowinę. Świadomość twojej poprzedniej słabej kondycji, błędów i nieumiejętności, może ci jedynie pomóc w otrzymaniu tego zaszczytu. Ważne, abyś nie stawiał granic Bożemu miłosierdziu. Ono zaczyna się tam, gdzie spotykasz swoje największe ludzkie ograniczenia.

Ważne, aby ruszyć w tym kierunku, który Bóg dzisiaj ci pokazuje. Tak jak ta kobieta w Ewangelii. Nawet w takiej sytuacji, kiedy wiesz, że nic ci się nie należy, albo wydaje ci się, że On od długiego czasu nie odzywa się do ciebie ani słowem. Jezus dzisiaj wyznaje, że właśnie do takich osób został posłany przez Ojca. Może trzeba, tak jak ta kobieta z Kanaanu, upaść przed Bogiem na kolana i zawołać z wiarą: Ulituj się nade mną, Jezusie Synu Davida! Dopomóż mi!

Może od razu tego nie zobaczysz, tak jak owa matka nie widziała w tym momencie swojej córki nękanej przez demona, ale to wtedy dokona się twoje uzdrowienie. Nie zrażaj się trudnościami. Módl się, wołaj do Boga i cierpliwie czekaj. Arcybiskup Fulton Sheen twierdził, że Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy. Czasem mówi: tak, niekiedy odpowiada: nie, a najczęściej mówi: poczekaj. Ale tego słowa już nie słyszymy…

Może poczekaj spokojnie, by usłyszeć słowo Boga w swoim sercu.