Posted on

Czytania
Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. (Mt 14,13-14)
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co jest wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. (Rz 8, 35. 37-39)

Rozważanie
Dzisiejsza Ewangelia wydaje się być tak dobrze znana, że chyba mimowolnie nie skupiamy się zbyt mocno na jej treści. Słysząc jej słowa, być może myślimy: „Rozmnożenie chleba, znam to”. Jezus kolejny raz pochyla się nad nami, by nas uzdrowić, nakarmić, zatroszczyć się. Może zatem spróbujmy dzisiaj odwrócić perspektywę i zobaczyć nie tylko to, co Jezus dla nas zrobił, bo wydaje się to pozornie tak oczywiste, ale popatrzmy na sytuację Jezusa. Pierwsze zdanie Ewangelii brzmi: Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno (Mt 14,13). Jezus przeżywa śmierć kogoś bardzo bliskiego – śmierć Jana Chrzciciela, którego ścięcie jest wynikiem kaprysu młodej dziewczyny sterowanej przez matkę. Taka – wydawałoby się po ludzku – bezsensowna śmierć. A przecież w perspektywie miłości Boga – nie ma takich śmierci. Jezus próbuje oswoić się z myślą, że nie ma już na ziemi Jana, od którego przyjął chrzest w wodach Jordanu i który nazwał Go Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata. Jan nazywał siebie głosem wołającego na pustyni i dobrze rozumiał Jezusa. Nie tylko z racji ich pokrewieństwa, ale przede wszystkim z racji niezwykłej misji, którą obaj podjęli, a która łączyła się z ryzykiem niezrozumienia przez innych i prześladowania.

Jezus na wieść o śmierci Jana, oddala się na pustkowie. Chce być sam. I tam na pustkowiu, sam na sam z Ojcem, chce rozmawiać z Nim o tej stracie, o swoim bólu i szukać sensu tego, co się wydarzyło. Tak intymne rozmowy muszą odbywać się w ciszy, z dala od tłumów. Strata bliskiej osoby zawsze boli. Nie można przed tym bólem uciec. Można go tylko przyjąć, przeżyć. Ból bywa tak dojmujący, że po ludzku nie sposób go unieść, jedynie powierzenie go Ojcu daje siłę, by zacząć uczyć się żyć ze stratą.

Co jeszcze robi Jezus, mimo swojego cierpienia i pragnienia, by zostać sam na sam z Ojcem? Pochyla się nad innymi, którzy również cierpią. Jego cierpienie nie zamyka Go na innych. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych (Mt 14,14). Taka jest Jego miłość – nieustannie otwarta na człowieka i nic ani nikt nie może nas od tej miłości odłączyć. Św. Paweł tak pisze:
 (…) ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co jest wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym  (Rz 8, 38-39).

Matka Teresa modliła się o taką miłość:

Panie, gdy jestem głodna, przyślij mi kogoś, kto potrzebuje pożywienia;

gdy chce mi się pić, przyślij mi kogoś spragnionego;

gdy jest mi zimno, przyślij mi kogoś do ogrzania;

gdy odczuwam przykrości, ofiaruj mi kogoś do pocieszania;

gdy mój krzyż staje się ciężki, pozwól mi dzielić krzyż innej osoby;

gdy jestem biedna, skieruj mnie do kogoś, kto jest w potrzebie;

gdy nie mam czasu, daj mi kogoś, kogo mogłabym wesprzeć przez chwilę;

gdy jestem upokorzona, spraw, bym miała kogoś, kogo mogłabym pochwalić;

gdy jestem zniechęcona, przyślij mi kogoś, komu mogłabym dodać otuchy;

gdy potrzebuję zrozumienia u innych,daj mi kogoś, kto czeka na moją wyrozumiałość;

gdy potrzebuję, by ktoś zajął się mną, przyślij mi kogoś, kim ja mogłabym się zająć;

gdy myślę tylko o sobie samej,zwróć moją uwagę na kogoś innego…