Czytania
Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. (Iz 55,11)
Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! (Mt 13,18)
Rozważanie
Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem (Mt 13,1). Jak gdyby chciał pokazać nam, że również w chwili wytchnienia, podczas urlopu czy wakacji chce mówić do naszego serca. Wokół Niego zebrały się wtedy tłumy. Tamci ludzie podjęli konkretna decyzję, aby na chwilę zostawić swój dom, ogródek, pracę, wszystkie ważne sprawy. Oderwali się od swoich codziennych obowiązków i przyzwyczajeń. Ale to nie wystarcza, aby Jego słowo dotknęło serca. Miejsce to wymagało od nich jeszcze uważności i gotowości do słuchania.
Pierwsza rzecz, która przychodzi mi dzisiaj na myśl, a która jednocześnie jest najważniejsza, by usłyszeć Słowo Boga, to podjęcie konkretnej decyzji, aby usiąść na chwilę gdzieś „poza”. „Poza” zasięgiem nieustannych dźwięków płynących z telewizji, radia, telefonu, Facebooka, Twittera czy czegokolwiek innego. Znaleźć przestrzeń ciszy i przeczytać dzisiejszą Ewangelię. Powoli i spokojnie przeczytać raz, a potem drugi. Posłuchać Słowa Boga, który chce do ciebie mówić. Tyle. Resztę zrobi Pan Bóg. Jego Słowo ma moc. Tylko znajdź dla niego czas. Słowo Boga nie może być czytane w pospiechu albo w ten sposób, jak dzisiaj czyta się wiadomości na fb, jakieś tweety czy newsy. Szybko i byle jak. Bo wtedy będzie tak, jak Jezus przestrzega: Otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją (Mt 13,13). A później przyjdzie Zły i porwie to, co nasialiśmy sobie w sercu.
Wydaje się, że słuchanie to coraz bardziej zaniedbana umiejętność. Bardziej lubimy opowiadać o swoich sukcesach, dokonaniach, egzotycznych miejscach, które odwiedziliśmy, dzielić się tym, co odkryliśmy, co przeżywamy. I tak bardzo chcemy, aby ktoś nas naprawdę wysłuchał.
Jezus dzisiaj prosi: Posłuchajcie przypowieści o siewcy. Posłuchajcie Bożego Słowa, które przekracza nasze ludzkie wyobrażenia. Który rolnik rozrzuca ziarno, gdzie tylko się da, hojnie sypiąc je na drogę, skały czy między ciernie? Przecież to zupełnie nierozsądne. A On tak robi. Od wieków sypie ziarno swojego Słowa na skałę naszych serc, bo wie, że tylko Jego Słowo ma moc, by to serce użyźnić, ożywić… Ono owocuje. Dokładnie tak jak chce Jezus. On cierpliwie i niezmiennie wrzuca swoje Słowa na najmniej obiecujące miejsca, bo ma pewność, że „w końcu” ziarno wyda owoc. Cokolwiek ów koniec oznacza. O tym, że Słowo zawsze dokonuje tego, czego chce siewca zapewnia Izajasz: Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa (Iz 55,11).
Teraz, gdy czytasz Jego Słowo, niezależnie czy twoje serce to miejsce skaliste, ubita droga czy pełno w nim bolesnych cierni – Jezus sieje i nie żałuje. Te twoje „słabe” miejsca mogą stać się miejscem wzrostu. Potrzebuje również twojej uwagi, otwarcia i gotowości do podjęcia współpracy. Pozwól, by Słowo mogło w twoim sercu zapuścić korzenie, rozwinąć się, dojrzeć i wydać owoc. Szczęśliwe oczy wasze, że widzą i uszy wasze, że słyszą (Mt 13,16).
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma (Mt 12,13).