Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 10, 39)
Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie. (Rz 6,3-4)
Strata – to niełatwe doświadczenie. Zdecydowanie nie lubimy tracić, wolimy zyskiwać. Współczesny świat nastawiony jest na zysk. A Jezus dzisiaj mówi o stracie życia, czyli czegoś najcenniejszego. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10, 39). Paradoksalnie – kto je straci z powodu Jezusa, ten je zyska. Trudne to zdanie i nie takie oczywiste. Podobnie jak naszej logice wymyka się pierwsze zdanie z drugiego czytania. Święty Paweł pisze: (…) my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć (Rz 6,3). To zanurzenie w śmierć Jezusa jest tylko po to, by zyskać nowe życie. Umarliśmy dla grzechu dzięki śmierci krzyżowej Jezusa. To On wziął na siebie nasze grzechy po to, byśmy mogli żyć dla Boga.
Żyć dla Boga – to tracić swoje życie tu i teraz. Powoli, dzień po dniu oddawać siebie. Poświęcić je swojej rodzinie, wspólnocie, przyjaciołom, bliskim i tym, których bardzo kocham albo stale jeszcze kochać nie potrafię. Oddawać siebie i swój czas dzień po dniu, chwila po chwili. A to zwykle kosztuje, jest wymagające, bo przestajesz być w centrum, oddajesz ster swojego życia Bogu, tracisz swoje „ja”. Chcesz kochać jak On i wybaczać – jak On. Gdy idziesz za Jezusem, spotkanie z krzyżem jest nieuniknione. Ale to spotkanie daje życie. Pozwala żyć dla Boga w Jego logice miłości.
Czasem strata – niekiedy ta najbardziej trudna i rozrywająca serce – staje się miejscem autentycznego spotkania z Bogiem. Gdyby nie ona – nie byłoby w naszym życiu miejsca na to najważniejsze spotkanie.
Dla Boga ważne jest to, co kryje serce i intencje, które stoją za czynami, wyborami, decyzjami. Liczą się także wszystkie drobne gesty życzliwości, małe okruchy dobroci, które dajemy innym na co dzień, a które Pan Bóg widzi i w Jego oczach warte są nagrody. Obiecuje przecież: Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody (Mt 10,42).
W dzisiejszych czytaniach pojawiają się również bardzo ważne słowa dotyczące naszego ciała i duszy; życia i śmierci. To trudny temat, nawet trochę tabu. Zdaniem wielu ludzi lepiej go w ogóle nie poruszać. Kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10, 39). To Słowo jest dla mnie zapewnieniem. Wypowiada je Bóg. Nie muszę się bać straty. Albo inaczej, jeśli już się mam bać, to zupełnie czegoś innego niż sobie zazwyczaj myślę. Tu chodzi o moją duszę i ciało. Jak mam żyć, aby ich nie zatracić na zawsze. To tracenie życia powinno zmieniać się na moją świadomą troskę o to, aby nie żyć w grzechu. Łatwo dzisiaj zapomnieć o tym, co najważniejsze, nie zadawać sobie trudnych pytań i zachłysnąć się oparami tego, co tak ulotne. Tego właśnie, według dzisiejszej Ewangelii, powinniśmy się najbardziej obawiać. Mam robić wszystko, by nie utracić łaski otrzymanej na chrzcie świętym, o której pisze Paweł w drugim czytaniu. Zostałem zanurzony w życie Boga, w Jego miłość. Łaska to jest coś niewyobrażalnie wielkiego, taki ogromny prezent ofiarowany mi z miłości, na dodatek w momencie, kiedy zasługiwałem na karę. Otrzymałem dar, który przerasta możliwości mojego ludzkiego poznania i zdobywania. Jedyne, co można zrobić, to przyjąć go.
Obawiałeś się kiedyś tego, aby nie stracić, nie porzucić, nie odmówić lub nie zlekceważyć tego, co Bóg daje ci przez Jezusa Chrystusa?