Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” (J 20, 19-23).
Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden (Dz 2, 1-3).
Uczniowie w wieczerniku są razem, znajdują się na tym samym miejscu (por. Dz 2,1). Stanowią wspólnotę. Początkowo oddzielają się od reszty świata, który ciągle stanowi dla nich zagrożenie: drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami (por, J 20,19). Wtedy – mimo zamkniętych drzwi – przychodzi do nich Jezus. I wszystko się zmienia. Ta obecność Jezusa i doświadczenie przychodzącego Ducha Bożego sprawiają, że w sercach uczniów pojawia się pokój. To wszystko nie dzieje się tylko dla nich. Jezus nie przychodzi jedynie po to, by leczyć ich po niedawno przeżytej traumie. Nie jest to relaksujące spotkanie ani sesja z psychologiem, która ma obniżyć poziom lęku i wywołać pozytywne emocje.
Jeśli ktoś przeżył „uderzenie gwałtownego wichru”, zwłaszcza kiedy nie ma się gdzie schronić, to wie, z jakim lękiem się to wiąże. To doświadczenie pozwala w pełni docenić ciszę, spokój i nową rzeczywistość, która następuje po tak gwałtownych zjawiskach. Zupełnie inaczej przeżywamy gwałtowną burzę, gdy jesteśmy w jakimś pomieszczeniu. Ono daje nam poczucie bezpieczeństwa, bo burza jest gdzieś na zewnątrz.
Tutaj wicher napełnił cały dom (por Dz 2,2). Wszystko dzieje się w środku. Nie ma dokąd uciec. Nie ma żadnej ochrony ani miejsca, by się przed nim schować. Pojawia się szum z nieba i ogień, który dotyka apostołów. I to jest wydarzenie bardzo osobiste, obok którego nie można przejść obojętnie. Możesz sobie wyobrazić, że ktoś ciebie chce dotknąć ogniem?
Okazuje się jednak, że ten ogień jest inny, nie pali, ale przemienia wewnętrznie. Prorocy Starego Testamentu również o tym wspominają. Dotknięcie Ducha łączyło się z takim ogniem, który nie palił ich warg czy języka, ale przemieniał serce i sprawiał, że nie mogli już milczeć. Musieli głosić Słowa Boga.
Niezwykłym wydarzeniom w wieczerniku także towarzyszy posłanie. Pojawia się konkretne zadanie. Wszystko dzieje się po coś. Przyjęcie Ducha Świętego sprawia, że uczniowie wiedzą, co mają robić, gdzie iść, jak mówić. Tam już nie ma miejsca na zajmowanie się sobą, na improwizacje czy jakieś moje „widzimisię”. Oni mówią o wielkich dziełach Bożych dokładnie tak, jak Duch im na to pozwala. Wszyscy pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem (…) słyszeli ich głoszących w (…) językach wielkie dzieła Boże (Dz 2,5,11). Gdy głosili mocą Ducha Świętego, byli zrozumiani przez tych, którzy do tej pory nie posługiwali się takim językiem. I wcale nie chodzi jedynie o lingwistyczne popisy ani o ekspresową naukę języków obcych. Co oczywiście nie znaczy, że pod wpływem Ducha Świętego nie mogli się nimi posługiwać. Obcokrajowcy po prostu zaczynali rozumieć wielkie dzieła Boże, jakie dokonały się w Jezusie Chrystusie. Być może – dzięki mocy Ducha Świętego, którego otrzymali apostołowie – doświadczali odpuszczenia grzechów, o czym wspomina Ewangelia. Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20, 23).
Skoro zmartwychwstały Jezus i obiecany Duch Święty przyszli do uczniów w takich okolicznościach, z całą pewnością i dla nas ma to znaczenie. Warto sobie to dzisiaj uświadomić. Zobaczyć, jak Pan Bóg działa tu i teraz, w moim konkretnym życiu. Po długiej przerwie spowodowanej pandemią w tę niedzielę możemy powrócić do wspólnoty. To bardzo ważne, aby pójść do kościoła. Zapewne fizycznie nie będzie tam widać ognia ani czuć podmuchu wiatru, ale Duch wieje kędy chce (J 3,8). Teraz działa inaczej, bo w sposób sakramentalny, ale z taką samą mocą przemienia chleb w ciało Jezusa, a wino w Jego krew. To moc Ducha pozwala ci uwierzyć, że na ołtarzu podczas Eucharystii jest realnie obecny Bóg w swoim ciele i krwi.
Dzisiaj Jezus ponownie chce nas zgromadzić w wieczerniku, jakim jest kościół i napełnić swoją obecnością. Powtarza to, co już słyszeliśmy podczas sakramentu bierzmowania. Daje nam Ducha Świętego. A Duch Święty – to miłość. Miłość Boga do nas. Taki dar jest ogromną łaską. Jeśli Go przyjmiesz, twoje serce zapali się miłością. Nie możesz kochać innych swoją mocą. Kochaj w Chrystusie.
Tą samą mocą odpuszczane są twoje grzechy. Podczas sakramentu pojednania Jezus – poprzez posługę kapłana – przynosi ci pokój. Tak samo, jak wtedy, kiedy kierował do apostołów słowa: Pokój Wam! Jezus wypowiedział je dwa razy, jakby chciał się upewnić, czy usłyszeli. W czasie rozgrzeszenia kapłan powtarza za każdym razem: (…) niech ci udzieli przebaczenia i pokoju! I ja odpuszczam wszystkie twoje grzechy w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Być może wcześniej te słowa Jezusa nie dotykały twojego serca, zagłuszane przez inne ważne sprawy czy problemy. Usłysz je dzisiaj. Jezus chce dać ci swój pokój.
Bóg daje Kościołowi swojego Ducha po to, abyśmy mogli zrozumieć wielkie dzieła Boże, które dokonują się w naszym życiu. Święty Paweł pisze: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was? Macie Go od Boga i nie należycie do samych siebie? Bóg przecież wykupił was za wielką cenę. Oddajcie więc Bogu chwałę w waszym ciele! (1Kor 6,19-29).
Od chwili chrztu należymy do Boga, Duch mieszka w nas. Pamiętasz datę twojego chrztu? Dzień, w którym narodziłeś się na nowo. Przyzywasz Ducha Świętego, który jest w tobie? Odwiedzasz Go czasem w swoim sercu? Prosisz o prowadzenie przez życie? Może warto to zrobić dzisiaj i powtarzać każdego ranka. Duch Święty mieszka w tobie, który zostałeś wykupiony za wielką cenę – cenę krwi Chrystusa. Należysz do Niego. To najważniejsza relacja twojego życia. Duch nie zmienia świata, lecz ciebie i twoje serce. Porozmawiaj dzisiaj z Tym, który tak cię ukochał. I nie zatrzymuj miłości. Dziel się nią.