Zbliżając się do Pana… (1 P2,4) – te słowa św. Piotra z drugiego czytania stały się dla mnie centrum tej refleksji. Jednak wszystkie słowa, które zostały do nas dzisiaj skierowane, będą miały dla nas sens i dadzą szansę na przemianę życia tylko wtedy, kiedy szczerze postaramy się do Niego zbliżyć. Okazuje się, że nawet trudna sytuacja, jakiś rodzaj kryzysu, który przeżywamy, może stać się miejscem, w którym zbliżymy się do Jezusa.
W pierwszym czytaniu jest to czyjeś szemranie:
Gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom… (Dz 6, 1-7), w drugim – odrzucenie: Zbliżając się do Pana, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi…(1 P2,4), natomiast w Ewangelii – brak wiary: Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? (J 14,10). Wszystko zależeć będzie od tego, w jaki sposób przeżyjemy wszystkie te trudne chwile.
Zacznijmy jednak od początku. W jaki sposób to, co zostało zapisane w Słowie Bożym odnosi się do naszego życia? Napięta sytuacja życiowa, konflikt rodzinny lub przyjacielski, przytłaczająca praca lub lęk przed jej utratą, zmęczenie i stres nie są nam obce. W takiej sytuacji najczęściej przychodzi pokusa, aby sobie wszystko szybko i łatwo wytłumaczyć. Powiedzieć sobie w sercu, że już dłużej nie damy rady; że przecież mamy prawo sobie odpocząć, a nasze duchowe sprawy, czyli Eucharystia, modlitwa, medytacja mogą poczekać na lepsze czasy. Gdy uczniowie musieli zmierzyć się z konfliktem we wspólnocie, zrozumieli jedno: nie mogą zaniedbać Słowa. Chcą „przybliżyć się do Pana”, przemienić to doświadczenie przebywania ze Słowem w modlitwę i posługę, a jednocześnie nie zaniedbać tego, co jest potrzebne wspólnocie. Są otwarci na pomoc innych i dzielą się apostolskim urzędem, uzdalniając innych do służby. Efekt jest taki, że nie tracą przez to swojego miejsca we wspólnocie, a powierzona im misja staje się o wiele bardziej owocna. Podobnie może być w naszym życiu, kiedy pozwolimy, by było w nim obecne żywe Słowo Boże. Ono nas nie ograniczy ani niczego nie zabierze. Tak jak wtedy, gdy dopiero rodził się Kościół, Słowo pokaże nam właściwy kierunek i wyjście z różnych trudnych sytuacji. Przemieni naszą rzeczywistość i sprawi, że staje się ona jeszcze bardziej owocna, a życie szczęśliwsze. A może też uświadomi, że nie jesteśmy tymi jedynymi, którzy wiedzą i potrafią najlepiej.
Zbliżając się do Pana… to niezwykle ważne słowa, zwłaszcza kiedy cierpimy, bo bez naszej winy ktoś nas odtrącił, zostawił, poniżył czy zlekceważył. Jezus najlepiej wie, jak to jest i jak bardzo wtedy boli serce, bo sam został odrzucony, opuszczony przez ludzi, nawet tych sobie najbliższych. Tak jak kiedyś, podobnie i dzisiaj, Jezus nie może zmienić tej sytuacji, bo zaufał ludziom i dał im wolność. A wolność pozwala na odrzucenie miłości. Są zatem wśród nas takie osoby, które, odtrącając miłość, ranią Boga i drugiego człowieka. Jezus zapewnia nas, że ofiara i ból serca nie pozostaną bez nagrody, a ta konkretna dramatyczna sytuacja życiowa, którą Jemu oddajemy i z Nim przeżywamy, sprawia, że stajemy się dla Niego wybrani i drogocenni. Zapewne niełatwo przychodzi to zrozumieć, kiedy człowiek przeżywa tak trudny czas, że nie widać żadnego światła w tunelu. Słowo Boże zaprasza dzisiaj do tego, aby zbliżyć się do Pana. Przyjść do Niego i nie tylko pokazać Mu swoje rany, ale przede wszystkim zobaczyć Jego rany i pozwolić się ogarnąć Jego wielką miłością. To wszystko łączy się w „święte kapłaństwo” i „duchową ofiarę”, które dzisiaj tak trudno zrozumieć. Może to właśnie takie zwyczajne bycie blisko Jezusa teraz jest najważniejsze. Kto wierzy w Niego, na pewno nie zostanie zawiedziony.
Kiedy cierpimy, przeżywamy czas trwogi, boimy się śmierci – ufna wiara wcale nie jest prosta, niełatwo ją przyjąć. Bywa niekiedy, że twój rozum i współczesna nauka już nie pozwalają ci wierzyć, a to, co przekazali ci rodzice czy dziadkowie przestaje stanowić dla ciebie jakąkolwiek wartość. Albo też twoje dotychczasowe doświadczenie wydaje ci się tak mało przekonujące, że przychodzisz do kościoła bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby serca. Właśnie z taką słabą wiarą, a może już niewiarą, trzeba – podobnie jak Tomasz i Filip – „przybliżyć się do Pana”. Przyjść do Niego, zadać Mu pytania, które nosisz w sercu, a z którymi czasem zupełnie nie masz do kogoś pójść. Stanąć przed Nim i popatrzeć na Jego dzieła. Posłuchać Go. Do tego zachęca nas dzisiaj Ewangelia. Bóg ma swoje drogi. Może nie od razu wszystko się zmieni. Jedno jest pewne – Jezus nie pozostawi cię bez odpowiedzi. Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! (J 14,1-1)