Diabeł – to ojciec kłamstwa. Tak jest nazwany w Biblii przez samego Jezusa (por. J 8,44). Na początku stworzenia Bóg powołał go do istnienia w miłości i obdarzył wolnością. Wszystko zaś po to, aby świadomie i dobrowolnie mógł odpowiedzieć na stwórczą miłość Boga. Niestety, diabeł tak się skoncentrował na miłości własnej, że całkowicie odwrócił się od Boga – swego Stwórcy. Bunt sprawił, że cała jego anielska natura uległa zepsuciu. Od tego momentu jego naturą stało się kłamstwo, a celem atakowanie wszystkiego, co pochodzi od Boga i jest prawdą.
W dzisiejszej Ewangelii przybliża się do Jezusa, który przecież sam powiedział o sobie: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14,6). To dlatego diabłu zależało na tym, aby zniszczyć Jezusa i w ten sposób uniemożliwić wszystkim ludziom powrót do Boga. To wszystko, co udało mu się kiedyś zdobyć, gdy oszukał Adama i Ewę, zniweczyła obecność Jezusa Syna Bożego.
Diabeł ma to do siebie, że jest niezwykle przebiegły i przewyższa swoją inteligencją ludzi. Nie atakuje wprost, lecz przybiera niezwykle atrakcyjne formy. Dobrze wie, co nas pociąga najbardziej. Zna nasze czułe miejsca. Doskonale wiedział, w jaki sposób skusić Ewę w raju. Później podobnie chciał zaatakować Zbawiciela. Teraz, w podstępny sposób, próbuje przybliżać się do nas. Wszędzie stosuje podobny schemat. Najpierw kwestionuje istniejącą sytuację. Później obiecuje jeszcze większe szczęście. Dopiero, gdy kończy swą podstępną grę, obarcza nas winą za decyzję, którą podjęliśmy pod wpływem jego podszeptów. W konsekwencji kłamstwo i zło tworzą spiralę, pociągając za sobą kolejne zgubne sytuacje. Diabeł do końca próbuje zagarnąć serce i umysł każdego z nas.
Gdy kusił Jezusa, pokazywał mu to wszystko, co wydaje się być niezbędne, by być w pełni szczęśliwym. Podobnie jak wówczas, gdy kusił Jezusa, w każdej sytuacji będzie koncentrował nas na tym, że nie jesteśmy w pełni szczęśliwi. Czegoś nam brakuje i za wszelką cenę musimy to zdobyć. Będzie się starał odwrócić naszą uwagę, abyśmy nie cieszyli się z tego, co mamy. Zabierze nam z serca wdzięczność. W bardzo dyskretny sposób przedstawi nam Boga jako kogoś, kto chce ograniczyć naszą wolność i odebrać to, co – pozornie – nam się należy. A przecież nie należy nam się nic. Później będzie pokazywał nam bogactwo, władzę i sławę jako szczyt ludzkiego spełnienia. Wskaże również wygodne, proste drogi do ich zdobycia. Zawsze kosztem odwrócenia się od Boga i jego przykazań. I jeśli mu się uda, to na koniec będzie starał się nas obwinić. Wsączy w nasze myśli przekonanie, że to już koniec. Jest za późno i nie ma drogi odwrotu, a sami jesteśmy sobie winni.
Zaczął się Wielki Post. Czas szczególnej łaski. Warto stanąć pod krzyżem i zapytać siebie, w jakim miejscu jestem. Popatrzeć na Jezusa, który oddał za mnie życie w strasznych torturach, ale przez tę ofiarę mnie odkupił. Zobaczyć, że za Jego ranami, bólem i cierpieniem jest miłość. To miłość zaprowadziła Jezusa na Golgotę. Jego serce zostało przebite, by dać mi życie.
A gdzie jest moje serce? Trzeba, patrząc na krzyż, zobaczyć miłość, by móc stanąć w prawdzie przed Bogiem. Bez strachu i zakłamania. Nawet jeżeli uświadomimy sobie, że zabrnęliśmy w jakieś kłamstwo uknute przez Złego, zawsze jest droga odwrotu. Jezus w Ewangelii pokazuje nam, w jaki sposób unikać pułapek zastawianych przez diabła. Szczera i głęboka medytacja Pisma Świętego da nam konkretne wskazówki. Modlitwa, post i jałmużna to środki potrzebne do podjęcia duchowej walki z kusicielem. Zawsze możemy powiedzieć mu: Idź precz! Nie chcę tak żyć!
W każdej chwili możemy zacząć od nowa, zwracając się do Boga słowami psalmu 51:
Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego.
Być może coś trzeba będzie stracić, bez czegoś się obejść albo z czegoś zrezygnować, Wszystko ma swoją cenę. Jednak dzięki temu zdobędziemy coś bezcennego: pokój serca i radość przebywania w komunii z Bogiem.